środa, 12 października 2016

         

                   " Ciociu kiedy byłem mały ...... " 



      Zacytuje Wam na początku mojego najmniejszego w rodzinie, najsłynniejszego wieszcza - bratanka  " Ciociu kiedy byłem mały ......" . 

        Nie będę zaprzeczać, że kiedy byłam mała tak samo jak wszystkie inne szkraby  tego świata chciałam zostać podróżnikiem, drugim Robertem Makłowiczem, policjantką, Panią sklepową, piękną doktor Quinn. 
        Nie omieszkam zacząć też od słów  " swoją przygodę z gotowaniem ? ( hmmmm może zostawmy to na kolejnego bloga),  podróżowaniem zaczęłam właśnie wtedy! Tak wtedy kiedy byłam mała.  
        Pamiętam jak dziś, kiedy to Nasz dziadek będąc kierowcą autobusu ( też nam dawał pierwsze cukierki - znane pewnie Wam z reklam) zabierał nas w podróże po Polsce.  Wyjazdy pracowników PGER-ów były najlepsze. Dziadek za kierownicą, czwórka wnuków na przedzie, a za nami tłumy siedzących wycieczkowiczów.  Plaża, morze, góry, wspaniałe widoki z przedniej szyby autobusu. TAK! To wszystko wtedy było nasze.  Piękne czasy.  
        
       Zostało chyba mi to do dziś, gdy aż trzęsę się na widok autokaru i miejsca na przedzie:) 
   
        Z biegiem czasu dorastałam, w głowie burza mózgu, natłok pomysłów, planów : gdzie?, co?, kiedy?, jak? na ile?  Wiecznie z palcem w mapie( to też mi zostało do dziś ).
        Potem zaczęły się studia i milion okazji wyjazdów, wyjazdów i wyjazdów.               
       W związku z tym, że byłam wolontariuszką, nasze wyjazdy opierały się głównie na projektach wolontariackich. W każde wakacje rezerwowaliśmy sobie wolny tydzień i ruszaliśmy w Polskę prowadzić projekty z dziećmi z małych miejscowości.  Zawsze byliśmy przyjmowani z otwartymi rękoma.  Raz nawet mieliśmy komitet powitalny ze straży pożarnej. Cudowna przejażdżka z dworca, ów cudownym, czerwonym samochodem z wyjącym kogutem na dachu, wprost na wiejskie dożynki na zawsze zapadnie głęboko w naszych sercach. Posadzeni przy stole na samym środku świetlicy, czuliśmy się wybornie.  Nie przeszkadzało nam to, że spaliśmy w szkolnych klasach na materacach, na podłodze, że jedyną wodą, była zimna woda z łazienki szkolnej. Wszystko to wynagradzała nam młodzież, wspaniała młodzież z którą prowadziliśmy zajęcia. Młodzież, za którą łzy poleciały z oczu kiedy odjeżdżaliśmy. Młodzież,  z którą do tej pory utrzymujemy kontakty i na którą dziś  z dumą patrzę, że wyrośli na tak dobrych, mądrych ludzi.  
             Tak to Wy Kochane KREJZOLE  i MY " Wolontariusze, na na na naaa, Wasze bratnie dusze, na na , na naaaa ". 






      
         
     





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz