sobota, 29 października 2016

" Na wschód ...na ten dziki wschód "


        Zaczęło się. Wybiła 23:15, konduktor zagwizdał że pociąg gotowy do odjazdu. RUSZYŁYŚMY na wschód, na ten dziki wschód. Wschód jakże dziki, tajemniczy a zarazem niebezpieczny.  Skłamałabym gdybym powiedziała, że choć przez chwilę nie przemknęły nam obawy, myśli: czy dobrze zrobiłyśmy, czy zdajemy sobie sprawę na co porwałyśmy się? "Czy z motyką na słońce?" Przed nami prawie 24 godziny w pociągu aby dotrzeć do celu.
       Cała noc jazdy do Warszawy aby tam kolejne pół dnia czekać na pociąg do Moskwy. Pociąg Warszawa - Moskwa kursujący jeszcze w tamtych czasach codziennie. Był to jeden jedyny pociąg do Moskwy jadący tranzytem przez Białoruś. 
       Gdy wybiła 12.00 na peron wjechał nasz dyliżans z którego wyszedł konduktor kierując do nas słowa " Здраствуйте дорогие дамы, билеты пожалуйста" . Dokładnie w tej chwili poczułam, że marzenia stały się prawdą. Bardzo sympatyczny Pan konduktor wskazał nam miejsca w pociągu. Była to kuszetka z trzema pryczami, stoliczkiem, krzesełkiem, umywalką i lustrem. Taki  mały "pokój" trzyosobowy. Jakimś cudem upchałyśmy bagaże do naszego "prywatnego apartamentu". Punkt 12.00 znowu gwizd konduktorski i słowa "поезд готов к отъезду ".  Welcome Russia, Nasha Russia. Przed nami długa droga do celu. Tranzyt przez dyktatorskie państwo Łukaszenki, trzy przejścia graniczne, Moskwa i dalej kolejna przesiadka na kolejny pociąg do Nizhny Novgorod. Dobrze, że kuszetka  była bardzo wygodna i ciepła.
      Pod wieczór dotarłyśmy do granicy polsko- białoruskiej. Na dworcu w Brześciu przywitały nas babuszki chodzące od kuszetki do kuszetki sprzedając podróżnym swoje własnoręcznie ugotowane dania oraz papierosy.
     Zastanawiało nas tylko jedno: "czemu tak długo czekamy na tym dworcu?" Jeszcze straszniejsze stało się dla nas to, gdy wjechaliśmy pociągiem do jakiegoś hangaru. Dookoła pełno ludzi, podnośniki itp. Pierwsza myśl " No tak zepsuł się, koniec jazdy".  W pewnym momencie przeszedł nas strach. Zaczęłyśmy wyglądać przez okno,a za oknem widok naszego pociągu wiszącego kilka metrów w górze.
     " Co się dzieje ? O co chodzi? Co oni robią? "- zadawałyśmy sobie to pytanie.
    Po jakimś czasie zapukała do nas Pani z obsługi proponując nam herbatę i produkty które sprzedawała dodatkowo dorabiając tym sposobem do niezbyt dużej pensji. Zaniepokojone zaczęłyśmy zadawać jej pytania co się dzieje. Pani grzecznie wyjaśniła nam, że na naszym dzikim wschodzie tory są szersze niż w Polsce i dojeżdżając do Brześcia obsługa kolei musi zmienić podwozie w pociągu na szersze. Zajmuje to około dwie godziny.
    Ufff odetchnęłyśmy z ulgą. Faktycznie za jakiś czas pociąg znów stał na peronie czekając na kolejnych podróżnych. Bogate o pierwszą przygodę, po odjeździe położyłyśmy się spać na naszych wbrew pozorom wygodnych pryczach. W śnie po drodze przeszkadzali nam tylko co jakiś czas celnicy na granicy, budząc nas do kontroli paszportowej. Dziwiąc się jednocześnie: " Co trzy polskie kobiety robią w Białorusi i jeszcze jadą do Rosji". Będę strzelać, pewnie pierwsza ich myśl była : SZALONE !!!

    Rano Pani z obsługi budziła wszystkich z informacją o tym, że za godzinę dojeżdżamy do Moskwy. Zebrawszy wszystkie nasze bagaże, oczekiwałyśmy na koniec naszej trasy. Moskwa, Moskwa, Moskwaaa !!! 
    Po dobie spędzonej w pociągach wreszcie wyszłyśmy na peron, gdzie przywitał nas hymn Rosji. Bardzo miłe nieco dziwne przywitanie, nie spotykane na innych dworcach kolejowych świata. 

    Teraz już tylko znaleźć metro i obrać kierunek na Dworzec Kurskoye skąd odchodził nasz pociąg do Nizhny Novgorod.  Jeszcze ponad 11 godzin jazdy i cel osiągnięty. 

Pędzimy do metra...Do zobaczenia w metrze :) :)




niedziela, 16 października 2016

    " I nadejszla wiekopomna chwila " 




         Człowiek jest tak skonstruowanym stworzeniem, że wiecznie czuje niedosyt wszystkiego.  Wolontariat studencki w pewnym momencie stał się dla mnie motorem napędowym do zdobywania, odkrywania czegoś innego, nieznanego, światowego. Jako wolontariusz mogłam przejść trzy ścieżki wolontariatu. Pierwszą był wolontariat studencki, kolejną wolontariat europejski i ostatnia która jest jeszcze przede mną - wolontariat światowy.
       Jak tylko usłyszałam, że moja organizacja posiada projekty w Rosji, pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to " Ja muszę tam pojechać !!".
       Nie ukrywam, że jestem pasjonatka Rosji i wszystkiego co rosyjskie.
     
      Moja przygoda z Rosją i językiem rosyjskim zaczęła się od malusieńkiego. W całym moim skromnym życiu towarzyszył i towarzyszy mi rosyjski. Wieczna podróż palcem po mapie, po tym jakże pięknym a zarazem dzikim kraju.
     Jestem ostatnim "człekiem" z tego pokolenia gdzie rosyjski był obowiązkowy w szkole. Do dziś posiadam u siebie w zbiorach moje pierwsze szkolne podręczniki.  Pamiętacie ?



       

         I tak moja rosyjska podróż podstawówkowa, przez maturę z rosyjskiego, studia slawistyczne, wyjazd do Rosji, trwa do dziś.

        Zasięgnąwszy informacji w mojej organizacji o projektach wolontariatu w Rosji. Zapadła decyzja - JADĘ !! . W związku z tym, że byłam na trzecim roku studiów, pojawiły się pytania: brać dziekankę? jechać na rok , wrócić i skończyć studia? Czy będzie mi się chciało wracać na nie po dziekance?  Zaraz szybko znalazłam na nie odpowiedź : NIE !  Nie będzie mi się chciało!! Kończę studia i ruszam na wielką przygodę w nieznane. W międzyczasie studia w Niemczech, ze wspaniałymi wykładowcami z Rosji i Ukrainy, umocniły mnie w tym przekonaniu, że: " JA MUSZĘ KONIECZNIE TAM JECHAĆ".
 
       Wróciłam do polski, zdobyłam tytuł magistra filologii słowiańskiej i  tak oto 16 listopada 2008 roku, o godzinie 23:15 wraz z dwiema moimi koleżankami , wielkimi bagażami, siedziałyśmy w pociągu relacji Szczecin Główny - Warszawa Wschodnia- Moskwa - Nizhny Novgorod.

        Punkt 23:15 usłyszałyśmy gwizdek konduktora i słowa " Pociąg gotowy do odjazdu" .  Ruszamy w takim razie Moi Drodzy Czytelnicy w podróż w nieznane ......













środa, 12 października 2016

         

                   " Ciociu kiedy byłem mały ...... " 



      Zacytuje Wam na początku mojego najmniejszego w rodzinie, najsłynniejszego wieszcza - bratanka  " Ciociu kiedy byłem mały ......" . 

        Nie będę zaprzeczać, że kiedy byłam mała tak samo jak wszystkie inne szkraby  tego świata chciałam zostać podróżnikiem, drugim Robertem Makłowiczem, policjantką, Panią sklepową, piękną doktor Quinn. 
        Nie omieszkam zacząć też od słów  " swoją przygodę z gotowaniem ? ( hmmmm może zostawmy to na kolejnego bloga),  podróżowaniem zaczęłam właśnie wtedy! Tak wtedy kiedy byłam mała.  
        Pamiętam jak dziś, kiedy to Nasz dziadek będąc kierowcą autobusu ( też nam dawał pierwsze cukierki - znane pewnie Wam z reklam) zabierał nas w podróże po Polsce.  Wyjazdy pracowników PGER-ów były najlepsze. Dziadek za kierownicą, czwórka wnuków na przedzie, a za nami tłumy siedzących wycieczkowiczów.  Plaża, morze, góry, wspaniałe widoki z przedniej szyby autobusu. TAK! To wszystko wtedy było nasze.  Piękne czasy.  
        
       Zostało chyba mi to do dziś, gdy aż trzęsę się na widok autokaru i miejsca na przedzie:) 
   
        Z biegiem czasu dorastałam, w głowie burza mózgu, natłok pomysłów, planów : gdzie?, co?, kiedy?, jak? na ile?  Wiecznie z palcem w mapie( to też mi zostało do dziś ).
        Potem zaczęły się studia i milion okazji wyjazdów, wyjazdów i wyjazdów.               
       W związku z tym, że byłam wolontariuszką, nasze wyjazdy opierały się głównie na projektach wolontariackich. W każde wakacje rezerwowaliśmy sobie wolny tydzień i ruszaliśmy w Polskę prowadzić projekty z dziećmi z małych miejscowości.  Zawsze byliśmy przyjmowani z otwartymi rękoma.  Raz nawet mieliśmy komitet powitalny ze straży pożarnej. Cudowna przejażdżka z dworca, ów cudownym, czerwonym samochodem z wyjącym kogutem na dachu, wprost na wiejskie dożynki na zawsze zapadnie głęboko w naszych sercach. Posadzeni przy stole na samym środku świetlicy, czuliśmy się wybornie.  Nie przeszkadzało nam to, że spaliśmy w szkolnych klasach na materacach, na podłodze, że jedyną wodą, była zimna woda z łazienki szkolnej. Wszystko to wynagradzała nam młodzież, wspaniała młodzież z którą prowadziliśmy zajęcia. Młodzież, za którą łzy poleciały z oczu kiedy odjeżdżaliśmy. Młodzież,  z którą do tej pory utrzymujemy kontakty i na którą dziś  z dumą patrzę, że wyrośli na tak dobrych, mądrych ludzi.  
             Tak to Wy Kochane KREJZOLE  i MY " Wolontariusze, na na na naaa, Wasze bratnie dusze, na na , na naaaa ". 






      
         
     





poniedziałek, 10 października 2016

" Rosja to nie kraj, to stan umysłu z cudownymi ludźmi i kulturą" 




  
   Byłam ja tu byłam i fantastyczne wspomnienia do Polski ze sobą przytaszczyłam. 
  Jeśli ktoś twierdzi, że podróżować można tylko za pieniądze - to jest w wielkim błędzie. Spędziłam niezapomniany rok w Rosji za darmo i jeszcze za to dostawałam kieszonkowe. Można? Można! Odrobina chęci i można wszystko. 
   Świat ? Świat stoi przed nami otworem. Trzeba tylko odłożyć pilota od telewizora w bezpieczne miejsce, przeprosić grzecznie fotel i ruszyć odkrywać nieznane :) :) 
   Rosja - kraj tak wielki i nieokiełznany, że aby go pojąć umysłu by nam brakło. Kraj o którym krąży jeden i ten sam stereotyp - biedny, pijany i zimny. Łatwo jest ocenić książkę po okładce nie zaglądając do środka. 
   Zajrzałam! Do poznania jej treści zapraszam serdecznie w dalszej części moich wypocin :) 

               Przyjemnej lektury życzę wszystkim :)

   

  







środa, 5 października 2016

" Nie ważne są miejsca, ale ludzie z którymi w nich jesteśmy" 

         Tak, tak Moi Drodzy. To właśnie ludzie z którymi podróżujemy i których napotkamy na życiowym szlaku, odgrywają w Naszych " światowych podbojach" ogromne znaczenie.  Ludzie, dzięki którym na starość będziemy mieli co opowiadać wnukom. Dzięki którym,  siedząc na bujanym fotelu przy kominku, dziergając szalik z włóczki lub paląc fajkę, z uśmiechem na ustach będziemy mogli westchnąć " Cholera przeżyłem/-łam kawał pięknego życia z nimi" 

         Dziękuję bardzo, że trafiłam na wspaniałych ludzi z którymi Uwielbiam ! ... podróżować. Dziękuję, że spotkałam w swoich podróżach ludzi, dzięki którym mój światopogląd jest dziś taki a nie inny. Życzę sobie i Wam, otwartości na nowe doświadczenia,  na innych ludzi i ich kulturę. Zbierajcie piękne wspomnienia ...Bo wspomnienia to coś czego nie zabierze nam nikt.

Miłego wieczora :)

piątek, 30 września 2016

" Cudze chwalicie swego nie znacie " :)





Polska wieś, zachód słońca i Ja biegająca ze swoimi myślami i endorfinkami.  Kto nie lubi uciec za miasto i "powlepiać ślepia" w takie piękne widoki ? Uciec tam, gdzie czas biegnie wolniej niż w miejskiej pogoni za .... karierą ? pieniądzem?  
Uciekam w takim razie pobiegać z wolnością i wiejską ciszą. Miłego weekendu :) 

wtorek, 27 września 2016

Uffffff no i doczekałam się swojego bloga podróżniczego.

Niedziela! O dziwo ! Piękny, ciepły dzień. Siedzę w swoim nawet chyba nie M1. Powiedziałabym nawet może ciut większe niż M 0,5 - jeśli takowe bywają:):). Patrząc tak z utęsknieniem na zdjęcia z ostatniej wyprawy, coś mnie tknęło " Kurcze czemu Ty babo nie założysz swojego bloga !!" .

I oto jestem I JA ....POWSINOGA :) Witam w moim świecie podróży i marzeń :)